W dniach od 11 do 13 września na Rynku Starego Miasta właściciele różnych manufaktur z całej Polski prezentowali swoje wyroby. Wśród wystawców była Andżelika Rozmus specjalizująca się w produkcji pralin, które dekoruje masłem kakaowym z oryginalnymi barwnikami, dzięki czemu jest w stanie zrobić każdą kompozycję i dopasować ją do smaku praliny.
– Maluję formy na wybrany wzór, a potem wylewam tam czekoladową masę. Cały czas eksperymentujemy. W sumie mamy teraz 58 smaków pralin. Najnowszy przypomina prawdziwą landrynkę z dawnych lat, ale jest też smak gruszki, czarnej porzeczki, piernika, a nawet wędzona pralina, w której każdy doszukuje się innych wrażeń smakowych – przez makrelę, wędzony boczek aż do oscypka – mówiła Andżelika Rozmus. Produkcją zajmuje się od 3 lat. Po wielu latach pracy w banku postanowiła otworzyć własną działalność i produkować czekoladki. Niedługo otwiera kolejną kawiarnię.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Najważniejsze w produkcji czekolady – jak mówił Robert Dybalski – jest odpowiednie jej zatemperowanie. – Najważniejsza jest umiejętność przygotowania i zatemperowania czekolady. Może to kojarzyć się z temperowaniem ołówków, a mówimy o temperowaniu, czyli o uzyskaniu odpowiedniej temperatury czekolady. Najpierw musimy czekoladę zagrzać do odpowiedniej temperatury i później szybko ostudzić. Dzięki temu uzyskujemy odpowiednią kruchość, połysk oraz to, że czekolada nie siwieje. A przede wszystkim jest smaczna – mówił producent czekolady z Łodzi. Na stoisku Robert Dybalski prezentował różne wyroby swojej manufaktury: figury, fontanny, szaszłyki owocowe w czekoladzie, ręcznie robione praliny nadziewane wieloma smakami.
Wśród wystawców byli i tacy, którzy do swoich wyrobów czekoladowych używają bardzo oryginalnych dodatków jak chmiel czy oscypek. Do takich producentów należy Jan Woźniak, który twierdzi, że czekoladowe wyroby z małych manufaktur mają przed sobą w Polsce przyszłość. – Klienci wciąż mylą takie czekolady z przemysłowymi, a właściciele manufaktur mają do zaoferowania ciekawe smaki i to za niewiele wyższą cenę od dobrej czekolady wyprodukowanej na masową skalę w zakładach – mówił producent.
Odwiedzający mogli przebierać w smakach słodkości, ale również zobaczyć nietypowe kształty czekolad. Wyroby jednej z krakowskich manufaktur przypominały dzieła sztuki. Można było zobaczyć czekoladową Mona Lisę czy słoneczniki. Chętni mogli zakupić czekoladowy krawat, mikrofon, przybory kuchenne, zestaw do naprawy aut oraz całą serię samochodów różnych marek.
Odwiedzający sandomierski rynek mieli różne upodobania co do smaków. Zdecydowana większość opowiadała się za gorzką czekoladą z różnymi dodatkami.
Festiwal Czekolady odbywał się w Sandomierzu po raz trzeci. Wzięło w nim udział 50 wystawców z całej Polski. Niestety, ze względów panującej epidemii zabrakło wystawców z wielu krajów europejskich oraz wydarzeń towarzyszących wystawie.