Od 11 lat w terminie bliskim wspomnieniu św. Anny przybywają tu pątnicy z... Częstochowy. Zaczęło się od tęsknoty za pielgrzymowaniem i z miłości do tego miejsca.
Rodzinna inicjatywa
– Blisko 20 lat temu przyjechałam tu z mężem – opowiada Joanna Zajdel. – Gdy klęczałam przed figurą św. Anny Samotrzeć (z postaciami Maryi i Jezusa – przyp. red.), uświadomiłam sobie, jak zależne relacje istnieją między Nimi. Myślałam nad rolą, którą św. Anna odgrywa w Świętej Rodzinie, że może być patronką naszych rodzin, wyborów życiowych. Zaczęłam się modlić właśnie o dobre wybory w życiu dla moich synów, wówczas nastoletnich.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Po wielu latach państwo Zajdlowie wrócili do tego miejsca z okazji odpustu. – Do sanktuarium w 2010 r. pojechaliśmy busem w osiem osób: ja i mój mąż Mariusz, siostra Agnieszka z mężem Wojtkiem, kuzynka Anna z mężem Januszem i przyjaciele – Małgorzata i Marek Długoszowie. Po Mszy św. nie mogliśmy się rozstać z tym miejscem, było nam tam bardzo dobrze. Długo siedzieliśmy na ławeczkach, rozmawialiśmy. Nie chciało nam się wracać – to było podobne uczucie do tego, jak nie chce się wychodzić od babci – wspomina p. Joanna. – Wtedy wyszedł do nas ówczesny przeor o. Andrzej Konopka, dominikanin. Wywiązała się rozmowa, padło stwierdzenie, że wiele osób z naszej rodziny, jako że jesteśmy częstochowianami, pielgrzymuje z warszawską pielgrzymką, ale że dla nas to za długo, to może by tak kiedyś wyruszyć stąd, ze św. Anny, na Jasną Górę. Na co o. Konopka odpowiedział: „A czemu stąd do Częstochowy, a nie do św. Anny?”. Faktycznie, kiedyś, przed wojną, odbywały się takie kompanie. Obiecaliśmy o. Andrzejowi, że za rok przyjdziemy.
Słowo się rzekło
Mijały miesiące, przyszła wiosna, czas do lipca się kurczył. Rodzina zaczęła namawiać p. Joannę do zorganizowania pielgrzymkowej wyprawy. – Kuzynka Jola, weteranka warszawskich pielgrzymek, została zobligowana do zaplanowania trasy i stworzenia mapy. Tak przygotowani zadzwoniliśmy do o. Andrzeja z pytaniem, kiedy moglibyśmy przyjść – relacjonuje moja rozmówczyni. – Ojciec wyznaczył nam datę: sobotę w okolicach święta św. Anny. Do zdeterminowanych pielgrzymów dołączyły Paulina (córka Agnieszki) i Justyna (córka Długoszów), która od początku ubogaca pielgrzymowanie śpiewem i grą na gitarze. – Nieśliśmy bagaż trudnych spraw, rodzinne historie, rozmaite intencje – wspomina p. Joanna. – Chcieliśmy ponieść jakiś trud. Nie mieliśmy pojęcia, że to tak duży wysiłek; ja wybrałam się w nowych butach, od strony praktycznej nie byłam przygotowana; teraz chodzę w starych traperach – śmieje się. – Na miejscu czekał o. Andrzej, odprawił dla nas Mszę św. Czuliśmy, że jesteśmy pod opieką Babci Anny, która ma duże możliwości wypraszania łask u Wnuka i Córki – mówi z przekonaniem p. Zajdel. Rodzina wiedziała, że za rok tu wróci.
Ten sam program, wciąż nowi ludzie
Reklama
Następnego roku szło już blisko dwadzieścia osób, 6 lat później – osiemdziesiąt! – Zdziwiona pytałam samą siebie, skąd się ci ludzie wzięli – wyznaje p. Joanna. Nie szukali rozgłosu, świadectwo ich wiary pociągało innych. Moja rozmówczyni przyznaje, że pątnicy doświadczają owoców pielgrzymowania, czują się wysłuchani przez św. Annę.
Program pielgrzymki od 11 lat jest niezmienny. Pielgrzymi zbierają się o godz. 7.30 na Przeprośnej Górce w sanktuarium św. Ojca Pio. Pielgrzymowanie rozpoczynają Godzinkami, modlitwę Anioł Pański odmawiają za Mstowem, przy strumyku. Siostra p. Joanny zaproponowała, by podczas postoju nowe osoby się przedstawiały, dzieliły się tym, z jaką intencją idą do św. Anny. Mimo że z każdym rokiem osób przybywa, organizatorzy nie rezygnują z tego punktu, choć rozciąga się on w czasie. – Łzy cisną się do oczu, gdy słyszymy te intencje – wyznaje p. Zajdel. – Za chorą mamę, za uzależnionego brata, za uzdrowienie relacji w rodzinie, o potomstwo, dobre wybory... Ilu pielgrzymów, tyle intencji, wszystkie omadlane są w drodze.
W lesie na odcinku Wola Mokrzeska – Krasice uczestnicy zatrzymują się przy symbolicznym grobie upamiętniającym warszawskich pielgrzymów zamordowanych tu przez pruskie wojsko w 1792 r. – Odmawiamy jedną część Różańca za zabitych pielgrzymów, zapalamy znicz, zostawiamy przy grobie kwiaty zebrane po drodze – opowiada p. Joanna.
Ostatnia prosta
Reklama
Za Krasicami – ostatni odpoczynek i posiłek. Każdy wyciąga, co ma, i dzieli się z innymi. Jest wesoło i rodzinnie. Ktoś upiekł ciasto, ktoś inny wstał o 5 rano i usmażył trzydzieści naleśników, a teraz je rozdaje, ktoś częstuje aromatyczną kawą. To również czas na przygotowanie się do Mszy św. – Układamy modlitwę wiernych, przydzielamy czytania, ustalamy oprawę muzyczną, przebieramy się w odświętne ubrania – opowiada p. Joanna i dodaje: – Jest to możliwe dzięki Romanowi, który wozi nasze plecaki, gitary i ubrania leciwym busem. Tym samym, którym wiele lat wcześniej wybraliśmy się do sanktuarium św. Anny. Na ostatnim odcinku odmawiamy Koronkę do Bożego Miłosierdzia i Litanię do św. Anny. Do sanktuarium wkraczamy, śpiewając Hymn do św. Anny.
Tegoroczne intencje
Pani Asia pokazuje zdjęcia z zeszłorocznej pielgrzymki. Na jednym z nich na krzyż w Smykowie spogląda śp. ks. Sławomir, proboszcz z Konopisk. Pracował kiedyś w tych okolicach i marzył, by móc je odwiedzić. – Dzięki pielgrzymce spełnił swoje marzenie, a my się cieszyliśmy, że może być z nami kapłan. Ksiądz Sławomir jesienią zmarł na COVID-19 – wyznaje moja rozmówczyni i podkreśla: – Ustanie pandemii to główna intencja, którą nieśliśmy w tym roku. Doszły też intencje dziękczynne, oboje z mężem przeszliśmy COVID-19; dziękowaliśmy za pomoc lekarzy, pielęgniarek, modliliśmy się za rodziny, które straciły bliskich z powodu koronawirusa – wylicza inicjatorka pielgrzymek do św. Anny. Ważną intencją jest wytrwanie w sakramentach – kapłaństwa i małżeństwa. – Obserwujemy wiele rozpadów, prosiliśmy zatem o wytrwanie i miłość, wierność powołaniu. Pragniemy wynagradzać Jezusowi ból powodowany grzechem i zniewagami. Nieśliśmy wszystkie dotychczasowe intencje, prosiliśmy o pokój i zgodę, wychowanie dzieci dla Boga w atmosferze szacunku dla Niego i chrześcijańskich wartości.
Przez serce Anny do serca Maryi
Pielgrzymi doświadczają cichego orędownictwa św. Anny, dużo ich próśb zostaje wysłuchanych, wiele łask dodanych. Wracają naładowani nadzieją, czują się bezpieczni i kochani, wysłuchani przez Matkę Maryi. Pani Joanna podkreśla: – Wspólnie z o. Andrzejem wymyśliliśmy tę pielgrzymkę, ale to św. Anna się o nas upomniała.