Reklama
Renata Czerwińska: W tym roku przypada 25. rocznica beatyfikacji ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego. Dlaczego warto go poznać? Jaki był?
Dk. prof. Waldemar Rozynkowski: Jest przynajmniej kilka powodów, dla których warto go poznawać. Wymieńmy chociaż niektóre. Przede wszystkim dlatego, że żył tak blisko nas, wręcz między nami. Jest człowiekiem stąd – urodził się, przez kilkanaście lat mieszkał, chodził do szkoły, zdał maturę w Chełmży, spędzał wakacje i udzielał korepetycji w Pruskiej Łące, posługiwał jako wikariusz w parafii Mariackiej w Toruniu, był więziony w toruńskim Okrąglaku i Forcie VII. Poza tym życiorys ks. Stefana jest niezwykle bogaty i budujący. Poznajemy go już jako młodego człowieka, bo mamy możliwość czytania jego „Pamiętnika” oraz „Rozważań na tle Ewangelii”. Widzimy osobę, która miała kilkanaście lat i stawiała ważne pytania, dotyczące życia. Stefan zastanawiał się, do jakiego życia powołuje go Bóg. Mówił pięknie o rodzinie, zastanawiał się, czy ma zostać mężem, ojcem rodziny, czy jego powołaniem jest kapłaństwo. Stopniowo coraz wyraźniej odkrywał to drugie powołanie. Większą część wpisów do „Pamiętnika” oraz wszystkie wpisy, które spotykamy w jego „Rozważaniach”, napisał w seminarium. Poznajemy sylwetkę młodego człowieka, który bardzo szczerze szukał Bożego spojrzenia na swoje życie. Zauważmy, że takie są właśnie historie świętych, których życiorysy często czytamy, i nawet z pewnym zdziwieniem dostrzegamy, jak stają się oni bliscy naszemu życiu. Wiele osób, które zapoznało się z życiorysem ks. Stefana, zostało wewnętrznie poruszonych i zbudowanych. Niektórych znam osobiście, niektórych poznaję przez lekturę ich wspomnień. Zachowało się wiele świadectw o ks. Stefanie, szczególnie z czasów wojny, kiedy przez przeszło 5 lat przebywał on w obozach i dał się poznać jako zatroskany o życie innych.
Tymczasem był bardzo młodym księdzem…
Tak, kiedy wybuchła wojna miał 26 lat, kiedy umierał, ledwie rozpoczął 32. rok życia. Niektórzy wspominali, że w obozach było wielu starszych duchownych, z tytułami i godnościami kościelnymi, a on był właściwie „tylko” młodym wikariuszem, na początku swojej drogi kapłańskiej. Ale to właśnie on inicjował wspólne modlitwy, potajemnie spowiadał, narażając swoje życie, organizował katakumbowe Eucharystie, troszczył się o chorych i umierających. I to jego świadectwo pozostawiło ślad w życiorysach wielu współwięźniów. Przywołam słowa jezuity o. Adama Kozłowickiego, po wojnie misjonarza w Afryce i kardynała. Całą wojnę przesiedział w więzieniach i obozach, w obozie koncentracyjnym w Dachau przebywał od grudnia 1940 r. Tam właśnie spotkał ks. Stefana. W spisanym świadectwie, a także w homilii, którą wypowiedział w dniu beatyfikacji w Toruniu 7 czerwca 1999 r., spotykamy takie słowa: „Nigdy z nim nie rozmawiałem, ale go obserwowałem”, „Uczył mnie nie słowami, ale swoim zachowaniem”. Jak widać, to, co przemawiało przez ks. Stefana, to w znacznej mierze jego postawa, która wręcz wyryła swój ślad w pamięci wielu współwięźniów. Nawet po wielu latach od zakończenia wojny pamiętali oni nadal o młodym kapłanie z diecezji chełmińskiej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Wiele osób jest zachwyconych jego rodziną.
To prawda. Znamy wiele głębokich słów ks. Stefana o swojej najbliższej rodzinie. W „Rozważaniach” spotykamy m.in. myśli, które możemy nazwać swoistą modlitwą dziękczynną Bogu za rodziców. Pod datą 28 listopada 1932 r. czytamy: „O Boże, dziękuję Ci z całego serca za moich rodziców chrześcijańskich. Dziękuję Ci za Matkę, która mnie zawsze do Ciebie prowadziła i w duszę pierwsze ziarna miłości dla Ciebie wsiała. Dziękuję Ci Boże, za mego ojca tak czynnego, we wszystkim zaradnego, pracującego aż do stargania swych sił. Dającego nam wzór miłości dla bliźnich, dla dzieci, dla życia. Dziękuję Ci Boże, bo nie umiem ich przymiotów wyrazić, ale głęboko tkwią mi w duszy. A dom rodzinny, błogi ten dom, ileż dał radości i ukochania Ciebie, Boże. Te modlitwy wspólne, te Różańce, litanie w Wielkim Poście itd. Boże mój, dziękuję Ci”. Poruszające słowa o znaczeniu miłości rodzinnej w życiu człowieka zawarł ks. Stefan w wyjątkowym miejscu, mianowicie w jednym z listów z obozu w Dachau. W korespondencji datowanej na 18 września 1943 r. czytamy: „Bo tylko miłość rodzinna jest w stanie zrodzić i wykształcić w człowieku prawdziwą miłość do innych wartości. Bez miłości rodzinnej nie istnieje żadna inna miłość. Żadna miłość do własnego zawodu i do tych wszystkich wartości, które są siłami i życiem ludzkości”. U genezy powyższych słów ks. Stefana stoi na pewno jego dobre doświadczenie życia w rodzinie.
W 111. rocznicę urodzin ks. Frelichowskiego ukazała się książka Pańskiego autorstwa. Przeczytamy w niej nie tylko jego historię, ale zapewne coś jeszcze – świadectwa rodziny, przyjaciół…
Zatytułowałem ją bardzo prosto: „Błogosławiony ks. Stefan Wincenty Frelichowski (1913-1945). Harcerz, sodalis, kapłan, męczennik II wojny światowej”. Jest to popularnonaukowa biografia naszego błogosławionego. Nie omawiam w niej wszystkich wątków z jego bogatego, choć krótkiego życia. Zawarłem jednak w niej dużo cytatów, przede wszystkim z jego słów, ale także wspomnień o nim, czyli słów współwięźniów, rodziny, szczególnie jego najmłodszej siostry Marcjanny. Mogę powiedzieć, że jego życie w znacznym stopniu zostało ukazane jego słowami i słowami innych o nim. Mojej interpretacji jest tam najmniej – przywołuję przede wszystkim fakty z jego życia, wokół których zbudowana jest narracja chronologiczna.
W książce przybliżyłem najpierw jego najbliższą rodzinę, potem piszę o Stefanie jako ministrancie, bo wcześnie pojawił się przy ołtarzu i trwał przy nim jako dorastający młodzieniec, potem kontynuował swoją posługę jako kleryk. Harcerz to osobny temat, który podejmuję. Już w „Pamiętniku” widzimy jego zachwyt harcerstwem. Fragment dotyczący obecności Stefana w Sodalicji Mariańskiej to też ciekawy wątek maryjny z jego życiorysu, który oczekuje na rozwinięcie. Kleryk Stefan, będąc na pierwszym roku w seminarium w Pelplinie, w „Pamiętniku” pod datą 3 stycznia 1932 r. zapisał: „O Matko moja, Maryjo. Ciebie obieram dzisiaj za moją Panią. Ty bądź ze mną. Proszę Cię, uproś mi u Syna Twego prawdziwą pobożność płynącą z serca. Za Patronkę życia obieram Maryję. Przed udaniem się na spoczynek odmówię dziesiątkę Różańca”. Potem omawiam czas matury, następnie trud zmagania się z podjęciem decyzji dotyczącej powołania i okres seminaryjny seminarium. Z artykułów ks. Stefana zamieszczonych w gazecie parafii Mariackiej w Toruniu poznajemy jego posługę jako wikariusza. Zachęcam do ich lektury. Najdłuższą część w biografii poświęciłem okresowi wojennemu, a więc jego przetrzymywaniu w więzieniach i obozach. Z tego okresu mamy wyjątkowe źródło, wręcz relikwie, jakim jest korespondencja obozowa ks. Stefana. Zachowało się w sumie 96 listów oraz 3 pocztówki. W tym trudnym czasie obozowym bardzo mocno wybrzmiała sylwetka naszego męczennika. Widzimy wyraźnie, że zależało mu na tym, aby w miejscach, w których na różny sposób niszczono życie ludzkie, chronić je i dawać współwięźniom nadzieję. Jak wspominali współwięźniowie, kiedy patrzyli na zachowanie ks. Stefana, wydawało im się, że traktował te miejsca jak wyznaczone mu przez biskupa parafie. Nasz męczennik wielu więźniów przygotował na przejście do wieczności. Mocno wybrzmiewa jego troska o osoby młode, które narażone były na niebezpieczeństwo płynące ze strony zwyrodniałych blokowych i strażników.
A jakie wydarzenia będą się działy w diecezji w związku z rocznicami ks. Frelichowskiego?
Na pewno postać ks. Stefana wybrzmi w naszej diecezji w cyklu wydarzeń, które zatytułowaliśmy „Nasze spotkania ze św. Janem Pawłem II”. 25 lat od pielgrzymki papieża do Torunia to również 25 lat od beatyfikacji naszego męczennika. Wiemy, że do różnych spotkań poświęconych swojemu patronowi przygotowują się harcerze, Wydział Teologiczny i seminarium duchowne organizują konferencję. W naszej diecezji jest kilka wyjątkowych miejsc, w których osoba błogosławionego będzie przywoływana często. Myślimy o Chełmży, a więc miejscu jego urodzenia i chrztu, Toruniu, w którym znajduje się sanktuarium błogosławionego i parafia pod jego wezwaniem, oraz parafii w Jastrzębiu, której jest współpatronem.
Prof. dr hab. Waldemar Rozynkowski. Diakon stały diecezji toruńskiej, nauczyciel akademicki, historyk Kościoła, wicedyrektor Wydziału Duszpasterskiego, przewodniczący Diecezjalnej Rady Ruchów.
2024-01-30 11:14
Reklama