Metropolita wrocławski nawiązując do odczytanego fragmentu Ewangelii zauważył, iż Chrystus przepowiadając wydarzenia związane z końcem świata podkreślił, że dla wierzących w Niego będą one okazją do składania świadectwa. - Trzęsienia ziemi, głód, wojny, zaraza i prześladowania, czyli mówiąc krótko - sytuacje po ludzku niesprawiedliwe, które wiążą się z cierpieniem drugiego człowieka, bądź cierpieniem nas samych mają nas prowadzić do odważnego wyznawania naszej wiary w Jezusa - tłumaczył abp Kupny. - To nie przypadek, że właśnie ten fragment Pisma Świętego Kościół czyta w kontekście zakończenia Roku Miłosierdzia. Wprawdzie bowiem rok jubileuszowy dobiega końca, ale nie kończy się w Kościele czas miłosierdzia. Wręcz przeciwnie - miłosierdzie od samego początku istnienia Kościoła wyznaczało drogę Jego funkcjonowania w świecie - mówił arcybiskup.
Metropolita wrocławski zaznaczył także, że chrześcijanie pierwszych wieków poprzez pełnienie uczynków miłosierdzia pokazywali światu, że należą do Jezusa. - To wydaje się o tyle ważne, że niewierzący mieszkańcy Antiochii patrząc na nich nazwali ich chrześcijanami, czyli ludźmi Chrystusowymi. Widzieli jak żyją, jak postępują i skojarzyli ich z Jezusem Chrystusem. Czy dziś patrząc na nasze wspólnoty ludzie są w stanie skojarzyć nas z Jezusem Chrystusem? - pytał hierarcha.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Dodał, że zamknięcie bramy miłosierdzia stanowi okazje do rachunku sumienia na ile ten rok został wykorzystany we wspólnotach parafialnych, w rodzinach i w życiu osobistym. Dodał przy tym, że zakończenie stanowi zarazem początek nowego etapu. - Kończymy Rok Miłosierdzia, ale nie kończy się czas dawania świadectwa - mówił metropolita. - Ile razy dociera do nas informacja o wydarzeniach wspominanych przez Jezusa tyle razy przypomnijmy sobie te słowa: "To jest okazja do świadectwa o mojej przynależności do Jezusa" - tłumaczył pasterz Kościoła wrocławskiego.
Pytał również czy słysząc o ludziach cierpiących z powodu wojen, głodu czy innych tragedii chrześcijanie potrafią się wzruszyć? - Potrafimy pomyśleć, że ofiary tych sytuacji to nie liczby, ale konkretne osoby, które mają swoją twarz, tożsamość, imię i nazwisko? Mają swoje rodziny które także dotyka to cierpienie. Nasza reakcja pokazuje, czy słowo miłość żyje w nas, czy stało się w naszych ustach jedynie abstrakcją - mówił abp Kupny. - Do tych wydarzeń możemy dodać także te wszystkie, w których słyszymy od czyjejś chorobie, samotności, ubóstwie duchowym. Przechodząc obojętnie obok tych wydarzeń, przechodzimy obojętnie obok Jezusa - dodał.
Część rozważania metropolita poświęcił prześladowaniu, które dotyka wierzących. - To mogą być sytuacje, w których ktoś nas niesprawiedliwie potraktuje, oskarży, wyśmieje, chce wyrządzić nam krzywdę. To może dotyczyć ludzi nam nieprzychylnych. Czynią zło, ale Bóg także chce im okazać miłosierdzie. I może tak być, że chce to zrobić przez nas - mówił hierarcha, puentując, że taki styl działania jest naśladowaniem Jezusa który umarł za człowieka nie kiedy ten się nawrócił i stał się świętym, ale kiedy ten się Boga zapierał, odwracał się od niego i zdradzał. Przez to, że nie dążę do zemsty i że za wyrządzających mi krzywdę potrafię się pomodlić, że nie odpłacę złem za zło mogę być dla tej osoby znakiem od Boga i przyczynkiem do jej nawrócenia - powiedział abp Kupny.